niedziela, 20 marca 2016

Rozdzial III Znajoma

Za lekko uchylonych drzwi wyjrzała, zupełnie zaspana Madison. Przez kilka minut wpatrywała się we mnie, zanim zrozumiała, kim jestem.
 - Sara? Wiesz, która jest godzina?! – Madison ziewnęła, po czym spojrzała na zegarek – 4 rano!
 - Madison, ja wiem, jak to wygląda, ale musisz mi pomóc – powiedziałam, patrząc na nią błagalnie
 - Dobra, wejdź – powiedziała Madison i zrobiła mi przejście w drzwiach
Szłyśmy przez chwilę korytarzem. Weszłyśmy do drugiego pokoju po lewej.
 - Co się stało tym razem? - spytała Mandy, gdy usiadłyśmy w jej pokoju
Nic nie mówiąc podniosłam ręce do góry i podwinęłam do góry rękawy bluzy. Madison spojrzała na moje ręce, a ja wyczytałam w jej oczach przerażenie. Przerażenie, które na próżno starała się ukryć.
 - Kto Ci to zrobił? – spytała drżącym głosem Madison – Nie patrz na to! – powiedziała wiedząc co zamierzam właśnie zrobić. – Poczekaj na mnie chwilę. Zaraz wracam. – Madison wyszła z pokoju
 Chwilę potem dziewczyna wróciła do pokoju niosąc w ręku bandaż, nożyczki i wodę utlenioną.
 - Usiądź przy stole – powiedziała Mandy
 Bez słowa wykonałam to o co poprosiła mnie Madison.
Spojrzałam na dziewczynę. Była naprawdę ładna, miała azjatycką urodę. Mandy była średniego wzrostu brunetką o piwnych oczach. Dziewczyna jest ode mnie niższa, ma około 160 cm wzrostu. Jest szczupła i wysportowana, jednak nie brak jej krągłości w odpowiednich miejscach. Ma regularne rysy twarzy i bladą, wręcz porcelanową cerę. Marzeniem wielu chłopaków było chodzenie z nią, jednak Mandy uważa, że jest dla nich po prostu kolejnym „trofeum”. Kolejną laską do zaliczenia. I ma rację, ponieważ wielu chłopaków właśnie tak uważa. Zaliczyć i zostawić, tylko to się dla nich liczy. Oczywiście nie wszyscy tacy są, ale większość z naszej szkoły, niestety tak.
Madison zaczęła opatrywać mi ręce. Starałam się, nie krzyczeć z bólu, kiedy przemywała je wodą utlenioną, choć ból był okropny. Podczas tejże czynności spojrzała mnie współczująco. Nie chcąc zdradzić, jaki ból mi to powoduje, zacisnęłam zęby i uśmiechnęłam się do niej. Poczułam, jak łzy mimowolnie spływają po moich policzkach. Zerknęłam na twarz dziewczyny. Na szczęście niczego nie zauważyła.
 - Powinnaś tu zostać na noc – powiedziała Mandy – A z rana pojechać do szpitala
 - Pojadę od razu, tylko wezmę Cuzca - powiedziałam
 - Naprawdę chcesz jeździć w tym stanie? – zapytała Madison z niedowierzaniem
Madison powiedziała mi wcześniej, że moje ręce wyglądają jakby, zostały wielokrotni oblane wrzątkiem. Dziewczyna zbyt dobrze mnie znała, żeby sądzić, że zmienię swoje zdanie.
 - Tak – odparłam cicho
 Poszłyśmy do stajni zbudowanej w stylu amerykańskim. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubiłam ten styl. Zawsze podobały mi się  belki pokryte białą farbą odznaczające się wyraźnie na czerwonym tle. Naprawdę, cała stajnia była otoczona malutkimi, niebieskimi kwiatuszkami, przez co wyglądała, jak z obrazka, w książce dla dzieci.
Weszłyśmy do stajni. Skierowałyśmy się w stronę boksu Cuzca. Gdy tylko koń wyczuł mój zapach, zarżał głośno. Podeszłam do boksu, a Cuzco położył mi swój łeb na ramieniu. Madison uśmiechnęła się na ten widok.
 - Chciałabym, żeby Chagall była ze mną tak zżyta. - westchnęła  Madison
 - Mad... mogę Cię o coś prosić? - zapytałam
 - Jasne - powiedziała
 - Możesz nikomu nie mówić, że tu byłam? - wyszeptałam prośbę
 - Echem… twój tata chyba powinien wiedzieć, gdzie jesteś - Madison
 - Mogłabyś mi to obiecać? Bardzo cię proszę – spytałam
 - No… Dobra – powiedziała niechętnie Mandy – Przynieść Ci siodło i ogłowie?
- Nie – powiedziałam po namyśle – Pojadę bez
   Pierwszy raz od dłuższego czasu, jechałam na oklep i bez uzdy. Chociaż minęło tyle czasu, wciąż dokładnie pamiętałam jak się jeździ.
 -  Uważaj na siebie… - powiedziała na pożegnanie Mad, po czym ruszyła w stronę domu.

 - To do zobaczenia - rzuciłam na pożegnanie
   Kiedy tylko Madison znikła w swoim domu, z lasu wyłonił się Chaos. Stanął pod koniem i miauknął. Wzięłam kota na ręce, położyłam go na Cuzca, po czym sama wskoczyłam na konia. Chwyciłam się grzywy Cuzca i skierowałem go w stronę lasu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz